Wolontariat hospicyjny

 

Dla najmłodszych


 Aby zostać wolontariuszem medycznym i mieć bezpośredni kontakt z osobami chorymi na oddziale hospicyjnym trzeba ukończyć 18 rok życia. Jednak dzieci i młodzież poniżej osiemnastki, ma tyle energii i zapału do pomocy, że szkoda byłoby to zaprzepaścić. Hospicja bardzo często organizują różnego rodzaju aktywności dla młodszych. Jest to wspaniałe nie tylko dla chorych ale też dla młodych ludzi! 

Przykładowo akcja "Pola nadziei"- bez młodych ludzi, którzy z uśmiechem rozprowadzają świeże żonkile, zbierając pieniążki na hospicja, akcja ta nie byłaby tą samą akcją! 
Młodzi ludzie są tu niezastąpieni, a pacjenci dla których ta akcja jest, choć nie mają możliwości by podziękować osobiście tym młodym ludziom, są im ogromnie wdzięczni i nie tylko dlatego, że warunki w hospicjach są coraz lepsze, ale dlatego, bo wiedzą, że ktoś o nich myśli, bo ktoś w nich wierzy, daje im nadzieję i napędza do pozytywnych myśli.

Z drugiej strony, dla osoby młodej, zdrowej i pełnej życia, uczestnictwo w tego typu akcji to wychowawcze zajęcie, które uwrażliwia i pozwala na bycie dobrym człowiekiem.

Czasem hospicja zwracają się o pomoc do maluchów, aby Ci wykonali piękną laurkę dla chorego jubilata. Taki piękny gest od maleńkiego dziecka może zdziałać cuda!

Drodzy rodzice, jeśli chcielibyście aby Wasza pociecha czuła się potrzebna i zrobiła coś pięknego rozejrzyjcie się dookoła, zatrzymajcie wzrok na placówce hospicyjnej i zorientujcie się w jaki sposób Twoje dziecko może pomóc.



Dla młodzieży akademickiej i dla osób w średnim wieku

Moja przygoda z hospicjum zaczęła się kiedy byłam na studniach. Uczelnia na której studiowałam, nie miała nic wspólnego z medycyną, psychologią czy farmacją. Ukończyłam Politechnikę. Chciałam sprawdzić siebie, chciałam się zobaczyć w kontakcie z osobą chorą, pewnie chciałam poczuć się potrzebna i nie chciałam zatracić się całkiem w literkach, cyferkach, myśląc tylko o zysku, biznesie czy sile manipulacji. "Chciałam, nie chciałam"... - myśląc o hospicjum myślałam głównie o sobie, a więc egoizm!
Poprzez Internet znalazłam kontakt do najbliższej placówki hospicyjnej, napisałam, przeczytałam odpowiedź i zapisałam się na kurs wolontariatu medycznego. 
 
Nadszedł dzień pierwszego wykładu w hospicjum. Po zajęciach na Politechnice, podekscytowana, szukam szarego, niezadbanego budynku NFZ, przy wskazanej ulicy. Nie ma!!! Jest za to przepiękna willa, otoczona zadbanym ogrodem, z napisem "DOM HOSPICYJNY". Wchodzę do środka a tam bardzo ładny hol z buchającym, nadającym ciepło kominkiem. Życzliwi ludzie i taki ciepły spokój. Rozglądam się wkoło i widzę kręte, drewniane schody, które prowadzą do chorych. Przestraszyłam się, pomyślałam, że nie dam rady, przecież ja wcale nie jestem przygotowana. Potrzebujący pacjenci mnie przegnają albo ja sama ucieknę i jeszcze komuś zrobię przykrość! Przecież ja się nie nadaję, poza tym jestem chyba zbyt wrażliwa!
Wykład organizacyjny zakończył się. Następny, już nie organizacyjny, za tydzień. Pojechałam do domu z głową pełną myśli a potem nie spałam całą noc.
Każdy kolejny wykład robił na mnie coraz większe wrażenie, coraz bardziej chciałam w to brnąć, ale strach był ciągle ten sam. Potem warsztaty, Panie uczyły nas technik karmienia, ubierania i mycia pacjenta, podejścia psychologicznego i wielu innych praktycznych rzeczy. Następnie trzeba było napisać i zdać egzamin teoretyczny, udało się. A teraz praktyki na oddziale!! Idę zestresowana, po drewnianych schodach, z przypiętym identyfikatorem, otwieram drzwi na oddział i już od pierwszych chwil spędzonych z chorymi, po kolei spełniają się wszystkie moje życzenia "chciałam, nie chciałam" i to z nawiązką! To był piękny dzień! To było prawdziwe oderwanie się od zwariowanego świata. Pacjenci wyrozumiali, wspaniali, cieszący się z herbatki, z rozmowy czy z podania im książki. 
Kontakt z pacjentami hospicyjnymi uczy tak wiele! Cierpliwości, wyrozumiałości, dotrzymywania słowa, mądrości. Ludzie starsi dzielą się swoim doświadczeniem, zwracają młodym uwagę na to co w życiu jest najważniejsze. 
Zetknięcie się ludzi młodych z osobami starszymi, którzy są przy końcu swej drogi jest tak cenne i ważne! Dostałam od pacjentów, niesłychanie wiele dobrego. Gdyby zrobić bilans kto komu bardziej pomógł, ja pacjentom, czy pacjenci mnie, to bez skomplikowanych obliczeń jestem winna chorym pacjentom bardzo dużo! A wszystko to otrzymałam z czystego egoizmu.




Dla emerytów

Przede wszystkim osoby w wieku emerytalnym to bardzo potrzebni i niezastąpieni ochotnicy na oddziale hospicyjnym. Bardzo często, doskonale sobie radzą w czynnościach pielęgnacyjnych nad pacjentami, nierzadko wynika to z ich doświadczenia życiowego. Dodatkowo starsi pacjenci mniej krępują się przy osobach w podobnym wieku.
Częstym obrazkiem w domu hospicyjnym jest sytuacja w której to dojrzały wolontariusz z dojrzałym pacjentem rozmawiają sobie gdzieś w kąciku trzymając się za dłonie. Widać tylko na  ich twarzach wzajemne zrozumienie i spokój.
Młodzi wolontariusze, często zaganiani życiem codziennym,  studiowaniem, pracowaniem, zakładaniem rodziny, przeprowadzaniem się, wyjazdami za granicę, porzucają wolontariat hospicyjny. Z osobami w wieku emerytalnym jest wręcz przeciwnie. Większość z nich podejmując się tej aktywności, jest jej bardzo długo wierna. To ważne z punktu widzenia pacjentów.
Podziwiam bardzo ludzi starszych, którzy zamiast dołować się na emeryturze, decydują się na pomoc drugiemu człowiekowi, są otwarci, pełni energii i nie boją się życia! Bo hospicjum to też życie!


Kategoria:

Udostępnij:

0 komentarze